Monthly Archives: Sierpień 2021

Ciekawe i nadzwyczajne sprawy sądzone przez hiszpańską inkwizycję – c.d.

kontynuacja pracy z czerwca

„Ezechiel oświadczył mu, że kardynał Sienny tragicznie skończy, co sprawdziło się w roku 1517, po wyroku wydanym przez Leona X.

„Wróciwszy do Rzymu w roku 1513, Torralba zapragnął koniecznie widzieć swojego szczerego przyjaciela Tomasza de Becara, który naówczas ba­wił w Wenecyi. Ezechiel wiedząc o tym zamiarze, zaprowadził go do tego miasta i znowu wrócił z nim do Rzymu tak prędko, że osoby składające jego zwykłe towarzystwo nie postrzegły wcale, iż wyjeżdżał.

„W roku 1515 anioł powiedział mu, że dobrze uczyni, jeżeli wróci do Hiszpanii, bo otrzyma miej­sce lekarza infantki Eleonory, królowej wdowy por­tugalskiej, później małżonki Franciszka I króla Francji. Nasz doktor oświadczył to księciu de Bo­jar i don Alfonsowi Manuelowi Merinie, arcybisku­powi Bari; prosili oni o upragnione dla niego miej­sce i w następnym roku otrzymał takowe.

„Na koniec dnia 5 maja tegoż roku, Ezechiel oznajmił doktorowi, że nazajutrz miasto Rzym zdo­byte będzie przez wojska cesarskie. Torralba prosił anioła o zawiezienie go do Rzymu, aby był tego świadkiem.   Gdy Ezechiel przyrzekł, wyszli obaj razem zValladolidu o godzinie jedenastej wieczorem, jakby na przechadzkę, nie odeszli jeszcze daleko od miasta, gdy anioł dal Torralbie sękatą laskę mó­wiąc: „Zamkniej oczy, nie bój się, weź to w rękę, nie stanie ci się nic złego.” Gdy nadeszła chwila otwarcia oczu, ujrzał się tak blizko morza, że go mógł dotknąć ręką. Otaczająca go czarna noc na­tychmiast ustąpiła miejsca żywemu światłu, tak że Torralba sądził, iż się w niem spali; postrzegł to Ezechiel i rzekł mu: „Uspokój się głupcze.” Tor­ralba znowu zamknął oczy i po niejakim czasie uczuł, że musieli już przybyć na ziemię. Ezechiel kazał mu otworzyć oczy i zapytał, czy wie gdzie się znajduje? Doktor spojrzawszy w około siebie, po­znał, iż był w Rzymie w wieży Nona. Wtedy usły­szeli zegar zamkowy, bijący piątą godzinę w nocy (to jest północ według hiszpańskiego sposobu licze­nia), zkąd wnieśli, że całą podróż odbyli w godzinę. Torralba przebiegł Rzym z Ezechielem, i widział rabunek miasta i wszystkie inne wypadki tego straszliwego dnia. W przeciągu półtory godziny wró­cił znowu do Valladolidu, gdzie Ezechiel opuścił go mówiąc: „Odtąd będziesz zapewne wszystkiemu wie­rzył co ci powiem.”

„Torralba ogłosił wszystko co widział; a po­nieważ mówiąc o nim nazywano go ciągle wielkim i prawdziwym magikiem, czarnoksiężnikiem, wróż­bita i t. p., więc inkwizycyą wdała się wkrótce w tę sprawę i kazała go aresztować. Doktor wyznał z razu wszystko co się ściągało do anioła Ezechiela i zdziała­nych przez niego cudów, w przekonaniu, że o co in­nego nie będzie kwestyi, jak początek zdawał się zapowiadać, i że nie będzie wcale mowy o jego dyspucie, ani o jego powątpiewaniach co do nie­śmiertelności duszy i bóstwa Jezusa Chrystusa. Skoro sędziowie dostatecznie sprawę pojęli, zabrali się do głosowania; ale z powodu rozmaitości zdań, trybunał odniósł się do Rady najwyższej, która wy­rzekła, aby Torralbę wzięto na tortury, o ile jego wiek i stan na to pozwalają, dla dowiedzenia się, ja­kie miał zamiary, gdy przyjmował i przechowywał u siebie ducha Ezechiela: czy wierzył niezachwia­nie, że to był jego zły duch, bo świadek jeden za­pewniał, że słyszał go mówiącego; czy zawarł z nim umowę dla zjednania sobie jego przychylności; jaka była ta umowa, w jaki sposób nastąpiło pierwsze widzenie się i czy wtedy lub później używał zaklęć dla przywołania go. Po przedsięwzięciu tego środka trybunał miał głosować i wydać stanowczy wyrok.

„Aż do tego dnia Torralba zawsze mówił jedno i to samo o swoim przyjaznym duchu, i zapewniał, że należy do rzędu dobrych aniołów; lecz skoro się ujrzał w ręku katów, boleści tortury wymogły na nim oświadczenie, iż widzi, że Ezechiel jest złym duchem, bo jest przyczyną jego obecnego nie­szczęścia. Zapytano go, czy przepowiedział mu, że go inkwizycja aresztować będzie; oświadczył, że uprzedzał go o tern kilkakrotnie, że przestrzegał, aby nie udawał się do Cuency, gdzie mu się wyda­rzy nieszczęście; lecz sądził, iż może nie zważać na radę. Zresztą oświadczył, że między nimi nie było żadnej umowy, i że rzeczy tak się miały jak zeznał.

„Inkwizytorowie przyjęli za prawdziwe wszelkie szczegóły podane przez Torralbę, i kazawszy mu złożyć nową deklaracyę, z powodu politowania za­wiesili jego sprawę, w nadziei widzenia tak sław­nego czarnoksiężnika nawracającym się i wyznają­cym wszelkie umowy i czary, których się ciągle za­pierał.

„Nakoniec po przeszło trzechletnim pobycie w więzieniach świętego oficjum, skazano Torralbę, na wyparcie się ogólne i zwyczajne wszelkich herezji, na karę więzienia i san benito przez czas, jaki ‚ inkwizycja oznaczy, na przerwanie wszelkich roz­mów i widzeń z duchem Ezechielem i niesłuchanie nigdy jego propozycji. Te warunki narzucone mu dla zapewnienia się o jego postępowaniu i dla ^obra jego duszy.

„Ku końcowi roku 1610 inkwizytorowie z Lo-grona obchodzili osobowe auto-da-fe, na którym figurowało dwudziestu dziewięciu czarowni­ków. W sprawach ich są tak szczególne zeznania, że mimo wszystkiego cośmy o tej sekcie powiedzieli, musimy je tu przytoczyć.

Ci dwudziestu dziewięciu czarowników pochodzili wszyscy z miasteczek de Vera i Zuggarramurdi w do­linie Bastan w Nawarze. Zgromadzenia swoje odbyr wali w miejscu zwanem Koźla łąka (Pre du bouc). Tam według ich zeznań pojawił się im diabeł w po­staci kozła. Oto treść ich zeznań: -, „W poniedziałki, środy i piątki każdego tygo­dnia zawsze odbywały się zgromadzenia, oprócz wielkich dni kościelnych, jak Wielkanoc, Zielone Świątki, Boże Narodzenie i t. p. Na każdym posie­dzeniu, a mianowicie gdy następowało jakie przy­jęcie, diabeł przybierał postać człowieka smutnego, zagniewanego, czarnego i brzydkiego; siadał na podwyższeniu już to złoconym, już to czarnym jak heban, miał koronę z małych rożków i inne wielkie rogi na głowie, a trzeci podobny na środku czoła i tym oświecał miejsce zgromadzenia. Światło jego było mocniejsze od księżycowego, a słabsze od sło­necznego. Oczy miał wielkie, okrągłe i dobrze otwarte, błyszczące, przerażające; brodę podobną do koziej; w połowie był człowiekiem, w połowie kozłem. Nogi i ręce miał ludzkie, długie i równe palce zakończone ogromnymi paznokciami, na koń­cach ostrymi. Końce rąk miał zakrzywione na spo­sób szponów drapieżnych ptaków, a końce nóg na­śladowały gęsią łapę. Głos jak osła, chrapliwy, nie-harmonijny i donośny. Słowa wymawiał niewyraź­nie, grubo, gniewnie i nieregularnie, w sposób po­ważny, srogi i arogancki. Fizjonomia wyrażała zły humor i melancholię.

„Przy otwarciu posiedzenia, wszyscy padali na twarz dla uczczenia diabła, nazywając go swoim panem i bogiem i powtarzając apostazję, którą wy­powiadali przy przyjęciu do sekty; każdy całował go w nogę, rękę, w lewy bok, w tył i t. p. Sessya zaczynała się o godzinie dziewiątej wieczorem, koń­czyła zwykle o północy, a nie mogła trwać dłużej jak do zapiania koguta.

„Po tej ceremonii następowała druga, będąca szatańskićm naśladowaniem mszy, gdzie podrzędne diabły stawią ołtarz, i posługują swojemu panu, jak klerycy chrześcijańskiemu księdzu. Diabeł prze­rywa ceremonię i przemawia do obecnych, aby nigdy nie wracali się do chrystyanizmu, i przyobiecuje im raj doskonalszy od raju chrześcijańskiego.

„Po skończonym obrzędzie, diabeł łączy się cie­leśnie ze wszystkimi mężczyznami i kobietami, i rozkazuje im potem .naśladować siebie, co się koń­czy pomieszaniem obu pici bez uwagi na małżeń­stwo i na pokrewieństwo. Prozelici diabla ubiegają się o zaszczyt powołania ich najpierwej do odbywa­nych czynności, a królowi czarowników służy przy­wilej uwiadamiania o tym wybranych mężczyzn równie jak królowej wzywania ulubionych jej kobiet.

„Po ceremonii diabeł rozsyła wszystkich rozka­zując, aby każdy wyrządzał chrześcijanom co tylko może złego, jak również wszystkim płodom ziem­skim, przemieniwszy się na ten cel w psa, kota, wilka, lisa, drapieżnego ptaka, lub w inne zwierzę, stosownie do potrzeby, a także przez użycie zatru­tych proszków i napojów, przegotowanych z wodą wydobytą z ropuchy, którą każdy czarownik nosi przy sobie i sam zostaje diabłem, pod tą przemianą posłusznym swojemu zwierzchnikowi od chwili przy­jęcia go do sekty.

„Przyjęcie to, czyli afiliacja, odbywało się na zgromadzeniu: kandydat wyrzekał się wiary w Bo­ga i przyrzekał diabłu posłuszeństwo i wierność aż do śmierci. Szatan robi wtedy znak pazurem na le­wej ręce wstępującego i robi mu bardzo mały wy­cisk ropuchy na powiece lewego oka, nie sprawując mu najmniejszej boleści. Ta figura ropuchy służy wszystkim czarownikom za godło do poznania się. Potem dawano nowemu czarownikowi małą ropuchę zawiniętą, posiadającą moc czynienia niewidzialnym swojego nowego pana i przenoszenia go w krótkim czasie i bez truciu w najodleglejsze miejsca, oraz przemieniania w rozmaitego rodzaju zwierzęta.

„Przed udaniem się na posiedzenie, czarownicy pocierali ciało płynem wymiotanym przez ropuchę, a otrzymanym uderzając ją rózeczkami, dopóki mieszkający w niej szatan nie powie: „Już dosyć.” Za potarciem się dopiero tym płynem, czarownik może ulecieć i podróżować równie prędko jak świa­tło, ale to mogło się odbywać tylko w nocy, bo sko­ro tylko kogut zapowiedział jutrzenkę, ropucha znika, a czarownik wraca do naturalnego stanu, „Diabeł udzielał także profesom zdolności two­rzenia śmiertelnych trucizn, używając do tego pła­zów, owadów, mózgu zmarłych ludzi i soków roz­maitych roślin. Czarownicy używali tych trucizn rozmaitymi sposobami, i mogli niemi zabijać nawet z dalekiej odległości.

„Ze wszystkich zabobonów, najlepiej podoba­jących się szatanowi, nie pochlebiał mu tak żaden, jak wykradanie z grobów ciał zmarłych chrześcijan i pożywanie przez jego wyznawców drobnych kostek i mózgu ludzkiego, z wodą wyrzuconą przez ro­puchę.

„Dążność do złego tak jest wrodzona szatanowi, że jeżeli czarownik długi czas nie szkodzi nikomu, czy to ludziom, czy zwierzętom, czy też płodom ziemskim, każe go chłostać na pełnym zgroma­dzeniu.”

Wszystkie te szczegóły, tudzież wiele innych podobnych, podało inkwizytorom dziewiętnastu ża­łujących czarowników, którzy zeznając wszystko uniknęli ognia. Święte oficjum poprzestało na na­kazaniu im przywdziania san benilo podczas auto-da-fe, które się odbywało po ich osądzeniu. Co do innych dziesięciu czarowników, skazanych na re­laksację, jako dogmatyzujących lub prezydujących w zgromadzeniach, otrzymano od nich przez zręcz­ność inkwizytorów lub przez torturę zeznania brzmiące następnie:

„Marya de Zuzaja zeznała, że wyrządziła wiele złego osobom, które wymieniła, zadając im za po­mocą uroku dolegliwe boleści i wprowadzając w dłu­gie choroby; że zadała śmierć jednemu człowiekowi przez zatrute jajko, co mu sprawiło okropne kolki; że ją co noc odwiedzał diabeł, zastępujący jej męża przez lat kilka, i na koniec że się często naśmiewała z księdza, który lubił polować na zające, bo przybierała postać tego „zwierzęcia i utrudzała myśliwca, każąc mu robić długie kursy.” Święte oficjum przyjęło wszystkie te fakty za prawdziwe i skazało Maryę de Zuzaja na relaksację, chociaż -zdawało się, że żałuje za grzechy. Uduszono ją i po śmierci spalono.

„Michał Goiburn, król czarowników z Zuggarramurdi wyznał wszystko co się działo na posiedze­niach sekt; co zaś do rzeczy wyłącznie go dotyczą­cych, oświadczył, że bardzo często wpadał w grzech najpoufalszych stosunków z diabłem, już to biernie z nim, już czynnie z innymi czarownikami, że kilka­krotnie sprofanował kościoły, porywając umarłych z grobu, dla ofiarowania diabłu kości i mózgu ludz­kiego.  Przyznał się, że w połączeniu z diabłem kilkakrotnie rzucał urok na pola i na ludzi, i że z tytułu króla czarnoksiężników, nosił naczynie pełne jadu ropuchy, którego diabeł używał do swo­ich operacji. Goiburn wyznał także, iż przyczynił się do śmierci wielu dzieci, których rodzinne na­zwiska wymienił, a nawet swojego własnego sio­strzeńca, wysysając im krew; a wszystko to dla przypodobania się diabłu, który bardzo lubił wi­dzieć czarowników dopuszczających  się takich zbrodni.

„Jan Goiburn, brat króla i mąż królowej cza­rownic, wyznał to samo co inni czarownicy. Co do ogólnych okoliczności, oświadczył, że przygrywał na tamburynie czarownikom i czarownicom pod­czas ich tańca. On także popełnił kilka zbrodni w ciągu swoich napowietrznych nocnych podróży, nie oszczędzał nawet swojego własnego syna, które­go kości posłużyły mu do wyprawienia uczty kilku czarownikom. Wyznał, że gdy raz grał jeszcze po zapianiu koguta, ropucha jego natychmiast znikła, i że musiał odbyć piechotą kilka mil drogi wraca­jąc do domu.

„Żona Jana Goiburna była królową czarownic-zeznała: że z zazdrości ku innej kobiecie, dla tego, że się w niej diabeł kochał, otruła ją przygotowaną trucizną, że również była przyczyną śmierci kil­korga dzieci, których matki nienawidziła, i że często przyrządzała uczty z kości i mózgów odkopanych zmarłych.

„Córka jej oświadczyła, że często widywała diabła, że szatan używał jej jak chciał i że podczas stosunku ze swoim panem, doznawała wielkich bo­leści. Wyznała, że przyprawiła o śmierć kilkoro małych dziatek przez wyssanie .z nich krwi, a dzie­sięć innych osób przez truciznę i podane im napoje.

„Siostra jej przyznała się do podobnych zbrodni.

„Krewny króla czarowników również opowiadał o wszystkim co się działo na ich nocnych zgromadzeniach i oświadczył, że grywał na necie, gdy diabeł nadużywał mężczyzn i kobiet, bo mu ta roz­rywka wielką sprawiała przyjemność.

„Inna czarownica opowiadała, jakim sposobem zgubiła wiele osób, nacierając je śmiertelną maścią, którą diabeł nauczył ją przyrządzać; także zatruła swoją wnuczkę.

„Siostrą tej kobiety zapewniała, iż szatan kazał ją ochłostać, bo nie stawiła się na zgromadzenie.

„Tajemny kat zgromadzeń na Koźlej łące wy­znał, że gdy go przyjmowano na nowicjusza, diabeł wycisnął mu swój znak na brzuchu i że punkt ten stał się nieprzenikniony. Inkwizytorowie kazali tam wtykać mocne szpilki, lecz chociaż łatwo wcho­dziły w inne części ciała, niepodobna było je we­tknąć w punkt niezraniony.

„Kilka innych czarownic oświadczyło, że w wie­lu okolicznościach, gdy osoby zdziwione widokiem tego co się działo na ich zgromadzeniach, wymówi­ły imię Jezus, wszyscy natychmiast znikali, a na łące było tak pusto, jakby tam nigdy żadne się zgromadzenie nie odbywało.

Nakoniec inna czarownica powiedziała inkwi­zytorom, że dla ukarania dzieci za rozgłaszanie ta­jemnicy tego co się dzieje na Koźlej łące, ona i inne jej towarzyszki obowiązane były chłostać te dzieci, a każdej nocy zgromadzenia brały je z łóżek i uno­siły z sobą w powietrze, do miejsca przeznaczonego na wymierzenie im kary. Dzieci te powołane przez inkwizytorów, poświadczyły opowiadanie czarownic.”

Taki jest rozbiór okoliczności stwierdzonych procedurą świętego oficjum w Logronie. Auto-da-fe odbyło się, i pomimo ropuch, proszków i maści, cza­rodzieja i czarownice ponieśli naznaczoną im karę.

Te monstrualne sprawy dziwią najbardziej prze­konaniem inkwizytorów, którzy zamiast starać się

  • uchylenie zabobonnej zasłony, jaką się okrywali mniemani czarownicy, tudzież o dochodzenie przy­czyny, woleli wierzyć w ich władze i czary, i tym sposobem niejako pewność nadawali prostym iluzjom, będącym niewątpliwie skutkiem narkotycznych i usypiających napojów. Wielu autorów z owej epoki napisało całe tomy przeciw czarnoksięstwu, ale żaden nie śmiał o nim wątpić.

W innej epoce daleko bardziej zbliżonej do filo­zoficznego wieku, to jest w końcu XVII stulecia, inkwizycją hiszpańska zajmowała się niemniej nad­zwyczajną sprawą. Była to sprawa Troilona Diaza, biskupa z Awilli, spowiednika Karola II.

Zwykła słabowitość zdrowia tego monarchy, zrodziła podejrzenie, że nie może używać mał­żeństwa wskutek śledzenia. Kardynał Portocarrero, generalny inkwi­zytor Rocaberti i spowiednik Diaz, wierzyli w cza­ry; przekonawszy więc króla, że był urzeczony, prosili, aby pozwolił na egzorcyzmowanie go. Karol zezwolił i poddał się egzorcyzmom swojego spo­wiednika. Inni księża zabrali się także do egzorcyzmowania. Pewien dominikan w tymże czasie użył podobnego środka do uwolnienia od diabła jakiejś zakonnicy, która twierdziła, że ją napastuje. Spo­wiednik króla zgodnie z generalnym inkwizytorem, polecił temu dominikanowi, aby rozkazał diabłu opętanej zakonnicy oświadczyć, czy prawda, że Ka- • roi II jest upośledzony, i w takim razie, jaka jest natura tego czaru i czćm zniszczyć jego skutki?

Dominikan wykonał rozkaz generalnego inkwi­zytora, i mówią, że przez organ diabła opętanej, wy­krył: „że rzeczywiście rzucony był urok na króla przez wskazaną osobę.” Spowiednik zaczął wtedy robić zaklęcia, aby zniszczyć mniemany urok, i za­pewne byłby długo egzorcyzmował, gdyby tymczasem Rocaberti nie był umarł właśnie, gdy robio­no te doświadczenia z królem.

Mendoza, który nastąpił po Rocabertim, kazał wziąć spowiednika królewskiego pod sąd, jako po­dejrzanego o herezję przez zabobonność i winnego wyznawania nauki przez kościół zabronionej, udzie­lając zaufania diabłom i wzywając do wykrycia ta­jemnic; ale w owej epoce teologowie takiego byli zdania, że oświadczali, iż postępowanie spowiednika Diaza nie przedstawia żadnego czynu występnego, i nie podlega żadnemu teologicznemu zarzu­towi. Rada Najwyższa postanowiła wypuścić Diaza na wolność, z uwagi, że nie uczynił nic przeciwnego katolickiej religii. Ileż to uwag nastręcza postę­pek królewskiego spowiednika, tudzież postępowa­nie kwalifikatorów i inkwizytorów! Kończymy rozbiór tego rodzaju procesów, bo są­dzimy, że każdy z nich daje jasne pojęcie o zabo­bonnej ciemnocie hiszpańskich inkwizytorów i o wszystkich przeszkodach, jakie nieustannie stawiali postępowi cywilizacji. Chcąc pogrążyć na nowo ten piękny kraj w ciemnocie i barbarzyństwie, i popsuć na nowo obyczaje tego bohaterskiego ludu, najpew­niejszym środkiem do osiągnięcia tego będzie przy­wrócenie na Półwyspie świętego oficjum i jego familiarów.